W grudniu zeszłego roku, pomyślałem że kolejne urodziny to świetny pomysł by wrócić do Wolsunga. Miałem wówczas nadzieję, że uda mi się szybko uporządkować sytuację prawną marki i przywrócić do sprzedaży podręcznik główny i dodatki. Okazało się to trudniejsze, niż się spodziewałem. Może kiedyś się uda, może nie – na pewno zajmie to jeszcze wiele czasu.
Wszystkie inne sprawy potoczyły się dużo lepiej niż miałem nadzieję. Facebookowa strona Wolsunga ożyła – zapraszam, sami zobaczcie – udało się zrobić FAQ wyjaśniające zawiłości zasad, można w końcu z jednego miejsca pobrać karty postaci, mapy i starter.
Najważniejsze dla mnie osobiście jest to, że dzięki rozmowom z Wami, zacząłem znów regularnie grać i prowadzić Wolsunga i przypomniałem sobie wszystkie powody dla których uwielbiam tę grę. Pod wieloma względami poczułem się, jakbym wracał po latach do domu.
I jak to bywa z takimi powrotami, po zgarnięciu pajęczyn i wytrzepaniu dywanów, nachodzi ochota, żeby poprzesuwać meble. Znaleźć miejsce na pamiątki z podróży. Odpalić kuchnię i wypróbować przepisy przywiezione z dalekich krajów.
Przez ostanie dziesięć lat miałem okazję pracować nad różnymi grami i w wiele gier grać. Rynek RPG zmienił się, pojawiły się nowe ciekawe mechaniki, których nie znałem pisząc Wolsunga, żeby wymienić tylko Cypher System, gdy spod szyldu Apokalipsy, Ostrzy w Mroku, czy Year Zero Engine.
Gry wideo też dostarczyły nowych inspiracji, że wspomnę tylko niesamowity klimat serii Dishonored czy doskonałe pod każdym względem 80 Days – które zresztą pokazało, że można opowiadać o świecie Julisza Verne’a, podkręcając steampunk do maksimum, zachowując całą magię epoki i nie uciekając jednocześnie od problemów kolonializmu.
Angielska edycja Wolsunga, oprócz nominacji do ENnie Awards, przyniosła dyskusję na temat sposobu przedstawienia ras i stereotypów w grze – i te reakcje dały mi do myślenia, dobitnie pokazując że tekst podręcznika nie przekazywał wystarczająco dobrze bliskiej mi wizji świata. Z perspektywy paru lat widzę, w których miejscach popełniłem błędy. Zupełnie inaczej opisałbym niektóre aspekty świata teraz, już po czterdziestce, niż wtedy, gdy jako dwudziestoparolatek.
Przez ostatanie lata wyszły kolejne edycje znanych gier: 7th Sea, DnD, Wampira: Maskarady, czy moich ulubionych Unknown Armies. Każda z nich, na swój unikalny sposób, pokazała jak można odświeżyć grę – czasem radykalnie – zachowując ducha oryginału.
Spodziewacie się pewnie, dokąd zmierza ten wpis?
Wolsung 2.0
Tak, oficjalnie przyznaję, rozpoczęliśmy prace nad drugą edycją Wolsunga.
Po dziesięciu latach zbierania pomysłów, inspiracji, opinii i historii z sesji, czas zrobić z tym wszystkim coś fajnego.
Kiedy będziemy gotowi? Gdy będziemy gotowi. Tworzenie i testowanie dobrych gier trwa. Pierwszą edycję robiliśmy osiem lat – zakładam, że teraz pójdzie nam sprawniej. Taką mam nadzieję. Nigdy nie wiadomo. Odpukać w niemalowane 😉
Obiecuję, że będziecie z całym procesem na bieżąco.
Na dziś to tyle. W nadchodzących wpisach opiszę po kolei i w szczegółach, nad czym pracujemy i jakie mamy cele.
Jeśli czegoś wam w Wolsungu brakuje, jeśli macie świetny pomysł, który uważacie, że powiniej się znaleźć w podręczniku, jeśli chcecie wyrazić zaniepokojenie, że nowe edycja coś popsuje lub podzielić się radością, że Wolsung wróci do życia – chwytajcie za pióra klawiatury i piszcie. Czytam z uwagą wszystkie maile przychodzące na info@wolsung.org